Co ma wspólnego miasto Lipski z uzębieniem Stalina

Aby dojechać z Gdańska do Lipska należy skierować swój pojazd na wschód.


To szokujące stwierdzenie nie jest świadectwem mego nieuctwa wynikającego z licznych ucieczek z lekcji geografii. Nie jest również skutkiem pisania niniejszego tekstu w stanie wskazującym na spożycie.
Po raz kolejny będę namawiał Was do wyprawy na Suwalszczyznę. Cóż poradzę na to, że tam zostało serce moje…
Wszystkie drogi doprowadzą Was prędzej, czy później do miejscowości Sejny- 30 km na wschód od Suwałk. Same Sejny są małym, sennym miasteczkiem. Należy tylko być tam w niedzielne popołudnie, albo nie zwracać uwagi na samochody i TIR-y ciągnące do przejścia granicznego w Ogrodnikach.
Z Sejn droga prowadzi nas na północny- wschód do miejscowości Żegary na południowym brzegu jeziora Gaładuś. Jezioro jest przepiękne i warte rozbicia nad nim namiotu: spędziłem nad nim 3 dni i 4 noce.pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/1.jpg

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/1a.JPG

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/1b.JPG

Pierwszy raz w życiu widziałem zamiast słupów granicznych... bojki graniczne- przez środek akwenu przebiega granica polsko- litewska.

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/2.jpg

 

 

W jeziorze żyje ponoć potwór, który rybakom rwie sieci. Kto wie, może wykorzystując system podziemnych korytarzy przypływa tu na gościnne występy pewna „ rybka” z jeziora Loch Ness?

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/3.jpgpliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/4.jpg

 

Ciekawostką są msze odprawiane w lokalnym kościółku w języku litewskim.
Mieszkanki są utalentowanymi tkaczkami tkającymi piękne dywany, bieżniki, ręczniki i tzw. sejpaki, czyli tkaniny o charakterystycznych wzorach. Bezpośrednio za Żegarami (po przejechaniu 100 metrów) impuls pochodzący z obu gałek ocznych kazał mej prawej stopie nacisnąć na dźwignię hamulca nożnego. Powodem był widok, który co bardziej wrażliwych osobników może powalić na kolana. Z jednej strony otwiera się widok na jez. Gaładuś, z drugiej – na jez. Sztabinki i jez. Dusiejcis Większe, inaczej Dafraitis. W tym miejscu zaczyna się długa polodowcowa rynna, która kończy się dopiero pod Berżnikami, na skraju Puszczy Augustowskiej i jest wypełniona licznymi jeziorami o wysokich brzegach rozdzielonymi pagórkowatymi przesmykami. Gdy pomyślę o ludziach, którzy mogą to obejrzeć z lotu ptaka, to z zazdrości aż mnie skręca… Pozostała mi tylko obserwacja z wysokiego siodełka sowieta oraz smakowanie egzotycznych nazw jezior. Nazw pochodzących z języka Jaćwingów: Dusiejcis Większe (Dafraitis), Sztabinki (od Stabis- kamień), Dubielis, Pyre, Samanis, Berżnik, Ryngis, Miłowo, Gajilik, Kielig, Iłgiełk. Skręcając na północny- wschód w polną drogę dojeżdżamy do skarpy nad brzegiem jez. Dusiejcis Większe. Tu również warto pozostać na kilka dni, a jeśli nie, to na kilka godzin, lub choćby kilka długich chwil. (W takim tempie, to daleko nie zajedziemy).
Podążając dalej tą drogą dotarłem do wsi Krasnogruda. Wiedziony chyba jakimś instynktem skręciłem w piękną lipową aleję i znalazłem się w parku położonym nad jez. Hołny. W parku tym znajduje się stary dwór Eysmontów, który w okresie międzywojennym gościł wielokrotnie młodego Czesława Miłosza. Jego ciotki- Gabriela Lipska i Janina Neientowska były podówczas właścicielkami dworu.

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/5.jpg

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/6.jpg

 

Jedziemy dalej na północ, do wsi Dusznica. Trudno nazwać to wsią- trzy domy „ na krzyż”, drewniany mostek nad bystrą rzeczką, okolica pełna łąk, pagórków, śpiewu skowronków, pojedynczych drzew, pachnącego nieba i ciszy. Tuż obok granica z Litwą. Jadąc dalej spotykamy dwie samotne zagrody, które kiedyś były częścią wsi Kalwiszki(obecnie po stronie litewskiej). I tak docieramy do przejścia w granicznego Ogrodnikach. Stąd uciekamy na południe do dworu w Hołnach Mejera nad jez. Hołny. Jan Mejer był emigrantem z Inflant, starostą przeroślskim, który w XVIII wieku nabył folwark Hołny i kilka okolicznych wsi. Stary park, w którym znajduje się dwór obfituje w wiekowe drzewa i jest jednym z najcenniejszych na Suwalszczyźnie.

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/7.jpg

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/29.jpg

 

Następnymi wsiami na naszej trasie są Rachelany z charakterystycznymi świreniami, czyli pięknymi dziewiętnastowiecznymi drewnianymi spichlerzami, a dalej Hołny Wolmera (od nazwiska Kazimierza Wolnera, kasztelana grodzieńskiego). Tutaj przebiega etniczna granica polsko- litewska. Na południe od niej liczba osób pochodzenia litewskiego znacznie maleje. Z tego miejsca, do następnego celu podróży- miejscowości Berżniki można dotrzeć dwiema drogami: szosą biegnącą bezpośrednio na południe, albo dłuższą drogą na zachód, raczej nie polecaną właścicielom Goldasów. W związku z tym, że jeszcze nie jestem posiadaczem Hondy Gold Wing (sponsorzy!! sponsorzy!!), będziemy jechać przez przysiółki Weresowszczyzna i Dworczysko oraz przez okolice pełne łąk, rzeczek i pagórków.

Tuż za Worczyskiem, nad brzegiem jez. Sztabinki znajdziemy urokliwie położony cmentarz staroobrzędowców. Następnym jeziorem, największym na tej trasie jest jez.Berżniki o trzech dużych półwyspach. Na nim znajduje się wieś Półkoty. Nazwa nie powstała po rozpołowieniu przez szalonego motocyklistę jedynego we wsi kota, tylko jest śladem po pierwszych osadnikach z XVI wieku- Półkotowiczach. Historia milczy na ten temat, co ci dobrzy ludzie robili z kotami. Tak, czy siak dojechaliśmy do Berżnik. Obecnie jest to wieś, ale mało kto wie, że było to pierwsze miasto na Suwalszczyźnie. Obecna liczba domów- aż 70 sztuk- jest podobna do tej, która widnieje w spisie z 1560 roku!! Berżniki leżą praktycznie na północnym skraju Puszczy Augustowskiej, w której znajdują się liczne tokowiska głuszca, ostoje bobrów, a przy odrobinie szczęścia (lub jego braku) można tu spotkać łosia, rysia albo wilka( niektórzy wspominają coś o niedźwiedziach!)
Fantastyczne są rzeki: Czarna Hańcza, Wołkuszanka i Marycha. Ta ostatnia, wzdłuż której przebiega granica z Litwą jest tak niesamowita, że idąc jej brzegiem można zadumać się nad zbieżnością jej nazwy z pewną „ trawką”. W obu przypadkach wrażenia są nieziemskie.

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/9.jpg

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/10.jpg

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/11.jpg

Warto dotrzeć do leśniczówki Zelwa i stamtąd powędrować per pedes wzdłuż Marychy przez rezerwat „ Kukla”. Jest to siedlisko bobrów, rzeka jest bystra i kręta, pełna zwalonych drzew, bobrzych tam i żeremi. Ja doszedłem do Zelwy od strony południowej, od leśniczówki Szlamy. Szedłem na północ brzegiem Marychy i w pewnym miejscu, gdzie ktoś zbudował pomost zrobiłem sobie zdjęcie na „ziemi niczyjej”, a w tym przypadku „ wodzie niczyjej” między dwiema granicami.

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/12.jpg

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/13.jpg

 

Po noclegu w leśniczówce Szlamy czekał mnie prosty odcinek leśnej drogi przez Puszczę. Była to jazda przez wysoki bór sosnowy ze świadomością, że jest tu tylko las i ja. Aż korciło, żeby skręcić gdzieś w bok, rozbić namiot i spędzić tu kilka dni i nocy.
Teraz żałuję, że tego nie zrobiłem.
W ten sposób dojechałem do przysiółka Muły nad jez. Szlamy.
W dalszym ciągu towarzyszyły mi ślady bobrów, których jest tu sporo.
Trochę dalej spotkałem się ze śladami działalności innego ssaka.
Kanał Augustowski, bo o nim teraz Wam opowiem jest pomnikiem polskiej myśli inżynierskiej, najstarszym tego typu obiektem w Europie.
Tuż za Mułami spędziłem sporo chwil nad jedną z najpiękniejszych śluz Kanału- Śluzą Kudrynki. Jest ona otoczona starymi drzewami, a do usadowionego na pobliskiej górce urokliwego domku strażnika śluzowego prowadzi aleja wysadzana starymi klonami. Wrota śluzy wykonane są z dębowego drewna i otwierane za pomocą również drewnianego dyszla. Gorąco polecam wycieczkę małym statkiem po Kanale Augustowskim, a jeszcze bardziej wyprawę kajakiem. Płynie się przez Puszczę podziwiając jej monumentalne drzewa, otaczają nas wysokie skarpy, to znów łąki pełne kwiatów i ptaków. Do niektórych domków strażników prowadzą piękne aleje, same zaś domki, tzw. strażniczówki wyglądają niczym chałupy góralskie przeniesione z Alp. Inne przypominają dwory szlacheckie w miniaturze. Kanał Augustowski o długości 101 km budowano w latach 1824 – 1838 z krótką „ przerwą” na Powstanie Listopadowe. Niektóre jego elementy są spojone niezwykle trwałym sztucznym wapnem wodoodpornym, którego twórcą był polski inżynier o adekwatnym nazwisku Pancer. On też po raz pierwszy w historii użył do budowy kanału prefabrykatów betonowych. Sam Kanał, jak i historia jego powstania winna być powodem naszej dumy, ale jakoś tak się narobiło, że czcimy tragiczne karty historii naszego narodu, a jego wspaniałe postacie i dokonania są przemilczane. W ten sposób tłamsi się ducha Polaków, przez co nie wierzymy w siebie i uważamy, że nic nie zrobimy sami, bez pomocy coraz to nowych  „przyjaciół i braci”- raz ze wschodu, raz z zachodu. Za każdym razem okazuje się, że owi bracia i przyjaciele zrobili z nas po raz kolejny durniów. Sorry za te dygresję, ale jest to irytujące, gdy nie wyciąga się wniosków z historii.
A przecież już starożytni mawiali, że historia jest nauczycielką życia. Za miejscowością Rudawki spotkałem się po raz pierwszy z „ rzeczką mego życia”, czyli z Wołkuszanką. Zostawiłem tam motocykl i zniknąłem na kilka dni w Puszczy. Wynurzyłem się z niej we wsi Wołkusz.
Szatę miałem lekko porwaną, włos potargany, oko błędne, a ruchy lekko nieskoordynowane po przedzieraniu się przez zwalone drzewa i gęste zarośla. Ale warto było..
Kiedyś tam wrócę na wiosnę, gdy na Kuriańskim Bagnie odbywają się tokowania głuszca.

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/14.jpg

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/15.jpg

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/16.jpg

W głuszy napotkałem samotną mogiłę:

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/17.jpg

Jadąc dalej na południowy- wschód dotrzemy do jednej, a właściwie kilku wsi. są to Bohatery Leśne: Nowe i Stare oraz Bohatery Polne. Niektórzy używają nazwy Bohatyry. Tuż za tymi wsiami spotkać można pierwsze z tytułowych zębów Stalina.
Nie są to jednak efekty pracy dentysty- samobójcy. Swoją drogą-kto by się odważył na usunięcie zęba Stalinowi? Może jeszcze bez znieczulenia?
Chodzi o pozostałości po tzw. linii Mołotowa, czyli linii radzieckich bunkrów powstałych tuż po IV rozbiorze Polski w 1939 roku w wyniku „ szczerej i braterskiej” miłości naszych sąsiadów-zachodnich ze wschodnimi.
Obecnie miłość ta nie ma charakteru betonowego, tylko bardziej rurowo- gazowy…
Z pewnością i w tym przypadku, podobnie jak wtedy, nasi zachodni sojusznicy nie pośpieszą nam z pomocą…
Większość bunkrów jest nieźle zachowana, część schowana w lesie, niektóre na jego skraju, przez co widoki z nich się rozpościerające są doprawdy fantastyczne. Znawcy militariów tudzież sztuki wojennej (sic!) będą zachwyceni szerokim polem ostrzału i innymi „cudownymi” możliwościami zabijania ludzi.

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/19.jpg

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/18.jpg

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/22.jpg

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/23.jpg

 

Następną wsią są Bartniki, w której w XVI i w XVII wieku żyli bartnicy, czyli protoplaści obecnych pszczelarzy.

Stąd już krok do Lipska.
I tak oto otrzymaliście odpowiedź na tytułowe pytanie.
W Lipsku rozpoczyna się szlak spływów kajakowych po Biebrzy będącej osią Biebrzańskiego Parku Narodowego. Było już po sezonie, więc za symboliczną kwotę wypożyczyłem kajak i rozpocząłem samotny spływ. Przepłynąłem w sumie 35 km (po 17,5 km w każdą stronę) i wieczorem skonany zasnąłem w Lipsku.
Właściciele wypożyczalni zachwalali zimowe uroki Biebrzy, gdy panują na niej idealne warunki do uprawiania narciarstwa biegowego.
Może skorzystam?

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/24.jpg

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/25.jpgpliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/26.jpgpliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/27.jpgpliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/28.jpg

Rano odpaliłem maszynę i udałem się w drogę powrotną. Do dzisiaj pamiętam 20 kilometrowy odcinek prostej jak w pysk strzelił drogi Lipsk- Augustów.
Teraz patrzę na to z lekkim politowaniem, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, co to znaczy droga prosta po horyzont.
To było dopiero później, gdy jechałem na Syberię.

Na koniec jeszcze kilka widoczków:)

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/31.jpg

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/32.jpg

 

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/30.jpg

pliki/Strona/Strony/Podroze/Podroze_bliskie/galeria11/33.jpg