Podróż na koniec świata
Ludzie od wieków szukają końca świata nie wierząc za bardzo w kulistość naszego globu. Niektórzy wyruszają w odległe kraje, inni przemierzają oceany, a jeszcze inni rozglądają się po najbliższej okolicy.
Ja
znalazłem już kilka miejsc, o których co bardziej
obeznani z literaturą światową wyrażają się z polotem
godnym poety i wieszcza, " że tutaj to nawet psy dupami
nie szczekają ".
Jedno z takich urokliwych miejsc znajduje się na
południowy - wschód od miasta Miastko.Jadąc przez
Świerzyno, co bardziej obeznanym z tajnikami map
sztabowych udaje się dostać do Starej Brdy. Na
południowy - zachód od tej miejscowości znajduje się
Kocie Bagno z zarastającym jeziorkiem. Mijamy mostek na
Brdzie i kierujemy się na południe. Kolejny mostek i za
Leśnictwem Pustowo docieramy do skrzyżowania.
Tu mały dylemacik: albo skręcamy w prawo i wracamy do Miastka na piwo (ok. 15 km), albo jedziemy prosto do osady Niedźwiady mijając Jezioro Bobry, albo wybieramy opcję w lewo, w kierunku Żołny. Dokładnie 1000 metrów od skrzyżowania skręciłem w prawo, w prostopadłą do drogi przesiekę i dotarłem w miejsce oznaczone leżącą na ziemi, lekko przerdzewiałą tablicą : " Tokowisko głuszca ". Ptaki o tej porze (i roku i dnia) nie były obecne, natomiast komary i owszem. Wdrapałem się na pobliskie wzgórze (156,2 m), z którego był całkiem fajny widoczek. Później dalej do Żołny. Wieś (osada?) składająca sie z kilku chałup leży sobie schowana wśród pięknych lasów. Osobnicy o melancholijnym nastroju znajdą tu dla siebie super miejsce, takoż grzybiarze i wędkarze - Jezioro Lipczyno Wielkie i Małe leżą o rzut pijanego beretem (z antenką).
W samej Żołnie można założyć bazę wypadową na piesze wycieczki po okolicy. Na przykład ok. 2 km na południowy - zachód leży urokliwe Jezioro Płociowe, koło niego zaś, na Brdzie znajduje sie naturalny wodospad, który " działa " tylko przy wysokiej wodzie. Przy Jeziorze Lipczyno Wielkie znajdziecie mikro - jeziorko Lej, które jest może prawdziwym lejem zalanym wodą? A może to " odcisk " po UFO, które tu kiedyś lądowało? Niektórzy bywalcy pobliskiej pijalni piwa " Pod Chmurką " utrzymują, że widzieli małe zielone ludki goniące się z białymi myszkami po okolicy. Nie wiem, doprawdy co o tym sądzić...
Ruszyłem dalej lasami do miejsc takich jak : Miodówka,
Kobyle Góry, Gliniane Kule i Lisie Jamy. Później
spędziłem kilka chwil w absolutnej ciszy i spokoju nad
Jeziorem Gburek, skąd nie chciałem za bardzo odjeżdżać,
ale cóż, wzywały : Sarnia Komora, Uroczysko Katowe,
Drugi Most i w końcu Leśniczówka Stary Most.
Oczywiście nie muszę dodawać, że przemieszczanie się po
tych okolicach na przecinakach, cruiserach, lub kanapach
może skończyć się totalną porażką. Pozostają machiny
typu enduro (trial?), albo sowiety takie jak moje MW
750. Przyznam się, że miałbym małe opory w poruszaniu
się tą trasą po ulewnych deszczach pomimo iż " na stanie
" mam szpadel, siekierę, piłę oraz ręczną wyciągarkę(!)
Pomijam
oczywiście wrodzony optymizm lekko zmieszany z
fatalizmem i absolutny brak pesymistycznej wyobraźni.
Poza tym wiara przenosi góry, więc sowiecki zaprzęg to
dla niej betka...
Wracając do ciągu dalszego wyjazdu na koniec świata :
dotarłem do osady Katarzynki. miejsca cudnej urody, ale
niestety skażonego cywilizacją w postaci domku
letniskowego, którego właściciel ma do pokonania jedynie
800 metrów do drogi na Bytów (29 km). Ja tą drogą
pojechałem na południowy - zachód do Lipczynka i Nowej
Brdy. W tej wsi na zakręcie w lewo trzeba pojechać w
prawo drogą równoległą do torów kolejowych. Przed
mostkiem odbić w lewo, jeszcze raz w lewo i za torami,
jadąc równolegle do Brdy dojedziemy na Żurawie Łąki.
Klangor tych ptaków niesie się na wiele kilometrów, a
sprytnie ukrywszy się w krzakach można z bardzo bliskiej
odległości obserwować ich starty i lądowania oraz
podziwiać jak dostojnie się poruszają. Domyślam sie, że
oprócz łąk ściągają je tutaj małe jeziorka Kumki Duże i
Małe. Coś tam kumkało, pewnie obiado - kolacja...
Już sie
zmierzchało, więc darowałem sobie Łabędzie Bagno i
Jezioro Babinki, aby przez Bielsko Pomorskie i Koczałę
dotrzeć do Miastka. a dalej do Trójmiastka, to znaczy do
Trójmiasta.
Na koniec małe podsumowanie:
Miejsca, o których piszę nie nadają się chyba dla ludzi
kochających dyskoteki oraz tzw. "clubbing"
Nie można tu za bardzo napawać się widokiem gawiedzi,
której szczęki (czyli tzw. "kopary") opadają miarowo
w rytm obracających się szprych kół naszego " pienknego
motóra ". Gadżetownia typu super skóry na grzbiecie z
kolorowankami oznaczającymi przynależność klubową oraz
bandany wdzięcznie osłaniające nasze łysiny też nie
zrobią na nikim zamierzonego wrażenia. A przecież o to
przede wszystkim chodzi, prawda?
Natomiast takie dziwolągi, które lubią walnąć się w
trawę, aby wśród szumu drzew posłuchać co w tejże
trawie, względnie w lesie piszczy albo śpiewa będą
niczym w raju.
Podejrzewam, iż ten, kto rozbije tam namiot będzie mógł
wieczorem podziwiać niesamowity spektakl na niebie.
Chyba, że będą chmury...
Albo znowu to UFO...
Polecam mapy " sztabowe " (do kupienia w księgarni na
Długiej w Gdańsku vis a vis Poczty Głównej) w skali 1 :
25 000 nr 333. 22 (Koczała) oraz 333. 24 (Przechlewo)